Jestem zupełnie nieromantyczna, ale takie miejsca trafiają prosto w serce. Francuskie bistro bez zadartego nosa, ale za to ze smakiem na tak wysokim poziomie, że odpłyniecie po pierwszym kęsie. On – Francuz, ona – Polka. Boski duet, który stworzył połączenie niemożliwego. J’aime beaucoup!
Widzieliście zapewne „Jeszcze dalej niż północ”, „Za jakie grzechy, dobry Boże” a może też lekką, ale przeuroczą „Emily w Paryżu” na Netflixie? Jeśli nie, polecam na długie, zimowe wieczory. To wyjątkowe poczucie humoru i dobre lustra odbijające francuski charakter. Wiecie, ile jest dowcipów o Francuzach? Jeden, bo reszta to prawda ????
Doprawdy bzdura! Bistro Le Rendez-Vous przeczy stereotypowi jakoby francuska knajpa musiała być nadęta do granic swej powierzchni – zamiast krochmalonych obrusów i atmosfery mocno ściśniętej krawatem konwenansów, spotkacie tam ciepło i bijącą od wejścia życzliwość gospodarzy. Jaki oni tworzą klimat! Historię miłości Emilii i Gilles’a poznałam czytając ten tekst, potem wpadłam na ich fejsbukowy profil i przepadłam. Ich filmiki powinno się sprzedawać w aptece na leczenie pandemicznej chandry.
Subtelny urok deski
Rendez-vous po francusku, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie oznacza „randki”, tylko „spotkanie”. Teraz bistro świeci pustkami, jak wszystkie restauracje. Tyle, że w tym miejscu jest coś takiego, że po wejściu czuje się jego historię, dobrą energię i spotyka…promieniującą serdecznością gospodynię. Opowiada ciepło o swoim mężu, który przez lata pracował w gwiazdkowych restauracjach we Francji, ale zdecydował się przyjechać tutaj. O miejscu, które stworzyli wspólnie i stało się ich domem. O kuchni, która bazuje na iście francuskich produktach bez żadnej drogi na skróty. Tego wszystkiego doświadczam w ciągu paru minut, kiedy odbieram moją deskę specjałów na sobotni wieczór.
Deska jest w dechę! Zacna porcja rozpływającego się rilletes z kaczki, szynka dojrzewająca i saucisson – suszona, gruba kiełbasa o wyrazistym smaku, korniszony i konfitura z figi (zestaw za 55 zł). Do tego trzy rodzaje obłędnych serów francuskich (39 zł) z winogronami. Całość podana na uroczej desce, przykrytej serwetą i przewiązanej sznurkiem. Dołączacie wino, którego wybór na miejscu przyprawia o zawrót głowy, plus bagietkę i jest zestaw idealny na spotkanie z przyjaciółmi lub kolację we dwoje. Podrzucam w kontekście nadchodzących walentynek, które osobiście bojkotuję za komercyjny charakter, ale zwyczajnie każdy pretekst jest dobry, żeby zjeść coś pysznego.
Rozglądam się po wnętrzu, które w czasie przestoju oświetla tylko kilka lamp. Na ścianach przepastne zapasy wina, stół przy wejściu i imponujących rozmiarów wazony wokół wypełnione korkami, drewniany bar, tablica z menu na wynos i dziesiątki bibelotów rodem z Francji. Jakby ktoś wyciął kawałek paryskiego Montmartre i wpisał w krajobraz warszawskiej Saskiej Kępy. Moja mała podróż sentymentalna, bo Francja ma specjalne miejsce w moim sercu.
Francja – stolica miłości do kuchni
Kilka razy byłam w Paryżu, spędziłam też piękne wakacje na Lazurowym Wybrzeżu. To, co było absolutnie wyjątkowe i niespotykane nigdzie indziej – możesz wejść do dowolnej knajpki, niewyględnego baru na rogu ulicy, bistro serwującego proste lunche – ZAWSZE jedzenie i wino będzie doskonałe. To jest właśnie Francja.
Podróże kulinarne to jedyne, co nam zostało w tych dziwnych czasach. Ma to swój szczególny urok, bo zatrzymujemy się i skupiamy na tym, co tu i teraz. Na małych przyjemnościach, które potrafią urosnąć do tych wielkich. „The real voyage of discovery consists not in seeking new landscapes, but in having new eyes”. Tego nam wszystkim życzę.