Jak każdy ranking i ten będzie subiektywny. Oto praktyczna lista najpiękniejszych zakątków Madery. Poczujcie zapach eukaliptusa na górskich serpentynach, zachwyćcie się widokiem plantacji bananowców na klifach i nieziemskimi widokami tęczy wyłaniającej się z oceanu.

Od kilku lat przeczuwałam, że to będzie moje miejsce na ziemi i nie pomyliłam się. Mogłabym zacząć i zakończyć ten wpis jednym zdaniem: jedź, jedz i (po)kochaj Maderę. To miejscówka typu wszystko w jednym, trochę jak Włochy 😊 Najlepsze jest to, że niczego – poza obowiązkowym wynajęciem auta – nie trzeba tu planować. Po prostu bierzemy mapę, dzielimy wyspę na części i zwiedzamy autem po kawałku. Po drodze polowanie na punkty widokowe (miradouro) i tęcze – po przelotnych prysznicach prosto z nieba. Ta zmienność pogody na Maderze ma swój ogromny urok, bo dodaje smaku całej podróży i nierzadko zmienia plan wycieczki w wielką improwizację. Słońce prawie zawsze do schwytania w Funchal i na południu. To jest ten pewny, bezpieczny port.

Nr #1
Wschód słońca Ponta Sao Lourenco (Półwysep Św. Wawrzyńca)

Mój osobisty numer 1 na wyspie. Trekking z obłędnymi widokami po drodze, które reklamują Maderę w większości folderów turystycznych. Najlepiej udać się tam na wschód słońca. Przy czym trzeba wyjechać odpowiednio wcześniej i uprzednio wybrać punkt, z którego chcemy go podziwiać. Spektakularne widoki zapewnia Miradouro da Ponta do Rosto, gdzie można dojechać autem do samego punktu. Druga opcja to „Sao Lourenco Photospot” – wymaga niedługiej wędrówki. Trzeba pójść na wschód od Ponta do Rosto docierając do ścieżki, które wskazuje na punkt widokowy. Po minięciu stacji nawigacyjnej widać szczyty klifów, w tym jeden z cementowym filarem. To tu zobaczycie zapierającą dech panoramę półwyspu.

Bardzo polecam nie tylko „złapanie” instafoto wschodu słońca, ale też pełny trekking, który trwa około 4 godzin. Trzeba dojechać na parking na początku półwyspu i tam zacząć wędrówkę – trasę określiłabym jako raczej łatwą z kilkoma bardziej wymagającymi podejściami. Po drodze złowicie dziesiątki widoków wartych każdego wysiłku.

Mniej więcej w ¾ trasy dociera się do Domu Sardynki, gdzie można się posilić i odpocząć (w dniu naszej wycieczki był zamknięty na cztery spusty, więc uratowały nas hotelowe croissanty w plecaku i woda, którą zabraliśmy ze sobą). Obowiązkowe ciepłe ubranie na cebulkę, krem z filtrem na twarz, nakrycie głowy i kurtka przeciwwiatrowa. Wieje, oj wiele jak w kieleckiem 😊

Nr #2
Pico de Arieiro, czyli jak zmarznąć na wyspie wiosny, ale po drodze upolować tęczę

Szczyt opisywany jako ten magicznie skąpany w chmurach, nad którymi króluje kula słońca o poranku – wersja: marzenia. W rzeczywistości okazał się być to szczyt szczytów moich wyobrażeń o krajobrazie górskiego wygwizdowia. O 7:00 rano były tam 2 stopnie Celsjusza, wiatr o sile sztormu na morzu, zacinający deszcz i do tego gratis w zestawie – mgła jak mleko. Drugiego dnia próbowałam dotrzeć tam trochę później i pogoda lekko się poprawiła, ale nadal padało i było pochmurno. Jako niewprawny piechur nie zdecydowałam się na 8-godzinną przeprawę do Pico do Ruivo i z powrotem, ale z doniesień odważnych (i tych, co im się lepsze warunki trafiły) wiem, że to trasa z widokami typu sztos, jak mawia młodzież. Jest też wersja dla leniuszków (pod warunkiem dobrej pogody): przyjazd na parking pod samym szczytem Pico de Arieiro z wielkim radarem i przejście około godzinną trasą do Gniazda Myszołowa, gdzie można zobaczyć słynne schody do nieba.

Wskazówka: jak to w życiu – nigdy nie warto się poddawać. Rozczarowani pogodą na Pico de Ariero pojechaliśmy przed siebie trasą wiodącą górskimi serpentynami trafiając na Eira do Serrado, skąd rozpościera się niesamowity widok na Dolinę Zakonnic. Po drodze upolowaliśmy, zupełnie przypadkiem, najpiękniejszą tęczę, jaką widziałam w życiu! O tym właśnie jest Madera.

Nr #3
Legendarna Dolina Zakonnic (Curral das Freiras)           

Uważam, że najciekawszy jest widok z góry na Dolinę Zakonnic aniżeli ona sama. Jednak warto zatrzymać się w tej maleńkiej wiosce na kawę i ciasto kasztanowe oraz kupić lokalny likier z kasztanów. Historia miejscowości jest niezwykle ciekawa. Gdy w 1566 roku korsarze napadli na wyspę, zakonnice z Funchal uciekły w głąb Madery i schroniły się właśnie w tej, niedostępnej dolinie.

W centrum wioski znajduje się mały kościół z imponującą szopką bożonarodzeniową, otwartą w okresie grudzień-styczeń. Poza tym napotkacie kilka sklepów z pamiątkami i kawiarnie z całym asortymentem wyrobów na bazie kasztanów. Można rozważyć też spacer szklakiem do hotelu Eira do Serrado lub po prostu dojazd autem do punktu o tej nazwie, skąd rozpościera się wspomniany już obłędny widok na panoramę doliny. W każdym razie – Eira do Serrado trzeba wbić do programu na sztywno, doświadczyć i zapamiętać.

Nr #4

Lombada Velha: krowy nad wodospadem

Jedno z większych odkryć na Maderze! Jadąc autem na zachód trafiliśmy przypadkiem na punkt widokowy Miradouro Garanta Funda. Po zaparkowaniu przeszliśmy około 300 metrów i za zakrętem otworzyła się ogromna polana na klifie, a na niej krowy jak z reklamy znanej czekolady (świstaków zawijających w sreberka nie było). Zaraz obok objawił się nam kilkudziesięciometrowy wodospad, a całość widoku spinała tęcza. Serio, tak to wyglądało – bez filtrów i uprzedniego spożycia ponchy. Magia w czystej postaci.

Nr #5
Wawrzynowy las Fanal, gdy jest mgliście

Widok rodem z baśni? To tu. Jest jeden mini warunek do spełnienia – w przeciwieństwie do Pico do Ariero tu mgła robi (prawie) całą robotę. A ja miała takie szczęście odwrotne, że akurat było slonecznie jak w Miami, a nie mgliście jak na Pico do Ariero! Tak czy inaczej, drzewa laurowe były, krowa żująca trawę obecna, widoki z klifu niezłe, tylko mgła jakby rozpłynęła się w powietrzu.

A poważnie – to kolejne z najbardziej magicznych miejsc na Maderze. Fanal leży w północno-zachodniej części Madery na płaskowyżu Paul da Serra. Zobaczycie tu drzewa pierwotnego lasu wawrzynowego (laurissilva), który niegdyś porastał dużą część Europy. Dziś lasy wawrzynolistne można zobaczyć tylko na Maderze (Fanal to jeden z nich), na Wyspach Kanaryjskich i Azorach, dlatego znalazły się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Nr #6
Zachód słońca na Ponta do Pargo

Jeśli Półwysep Św. Wawrzyńca jest najlepszym miejscem na obserwowanie wschodu słońca, to Ponta do Pargo wygrywa w cuglach w kategorii: królowa zachodu. Przeżycie jest wręcz mistyczne. Spotkacie tam grupy ludzi siedzących na klifie przy dźwiękach relaksacyjnej muzyki, a wokół bezkresny horyzont nad oceanem. Surowy, nieprawdopodobnie piękny widok.

Polecam najpierw pojechać na lunch do rewelacyjnej knajpy specjalizującej się w stekach Restaurante do forno, pozwiedzać część północno-zachodnią (np. Achadas da Cruz lub pojechać do wulkanicznych basenów w Porta Moniz), a potem wrócić do Ponta do Pargo na co najmniej pół godziny przed zachodem słońca.

Nr #7
Dziki zachód i plantacje bananowców

Co do zasady nie korzystam ze zorganizowanych wycieczek, ale tu zrobiłam wyjątek i jestem zadowolona z wyboru. Na Maderze działają dwa polskie butikowe biura turystyczne, jednym z nich jest Dragon Tree Travel. Mają w ofercie zwiedzanie Land Roverami w małych grupach po niedostępnych szlakach Madery. Prowadzi je polski przewodnik, Pan Julek, który mieszka na wyspie od 15 lat i wie o niej naprawdę wszystko. Byłam na wycieczce „Dziki Zachód”. Rozpoczyna się od Cabo Girão – jednego z najwyższych na świecie klifów i punktu widokowego z przeszkloną platformą, przez plantacje bananów, maderską „tundrę”, baseny wulkaniczne, las Fanal, do Ribeira da Janela, czyli panoramę północnego wybrzeża (cena w styczniu 2022 to 45 EUR/os.).

Wartością dodaną takiego sposobu zwiedzania jest odwiedzenie miejsc, których nie ma w przewodnikach i dojazdy trasami niedostępnymi dla zwykłego auta, np. starymi drogami przez plantacje bananowców czy środek lasu laurowego. Do tego mnóstwo ciekawych informacji o wyspie, także praktycznych wskazówek na dalsze, już samodzielne odkrywanie Madery. Z czystym sumieniem polecam.

Nr #8
Ostry zjazd – Achadas da Cruz

Kolejka linkowa na zachodnim wybrzeżu – punkt do zakolejkowania na liście obowiązkowych lokalnych atrakcji do przetestowania. Mnie nie było dane zjechać, bo akurat wiało epicko, ale sam widok wart był zachodu.

Nr #9
Romantyczna Camara dos Lobos w słoneczny dzień

Urocza wioska rybacka w pobliżu Funchal na południu. Spacer po porcie, gdzie lubił bywać Winston Churchill, z widokiem na kołyszące się łodzie w odcieniach błękitu – jest iście bajkowy. Warto tu spędzić leniwe popołudnie snując się kamiennymi uliczkami, a na koniec wdrapać na lunch do restauracji, którą uznałam za kulinarną królową Madery – Vila do Peixe.

Nr #10
Prawie jak w Rio, czyli pomnik Cristo Rei

Co łączy Rio, Lizbonę i Maderę? Pomnik Chrystusa z rozłożonymi ramionami. Ten maderski (Cristo Rei, czyli Chrystusa Króla) znajduje się w miejscowości Garajau, do której można dotrzeć autobusem z Funchal (stacja w centrum). Powstał 4 lata przed słynnym pomnikiem z Rio de Janeiro. Ciekawa jest geneza jego budowy. Do 1770 roku wszystkich nie-katolików po śmierci zrzucano z klifu do morza, bowiem tylko katolicy mieli prawo być pochowani na wyspie. Prawo zmieniało się na przestrzeni kolejnych dekad i stuleci dla kolejnych grup wyznaniowych, aż w 1927 wzniesiono pomnik Cristo Rei dla upamiętnienia wszystkich pochowanych w morzu.

To piękne miejsce z widokiem, który sami możecie ocenić poniżej. W zasięgu krótkiego spaceru od pomnika znajduje się kolejka linowa, którą za kilka euro można zjechać na ukrytą plażę z lokalnym barem i spędzić tam całe popołudnie. Sztos!

Nr #11
Rejs katamaranem z „polowaniem” na delfiny

Zwiedzanie od strony wody to moje ukochane klimaty, więc nie będę tu obiektywna. Jak macie ochotę na 3-godzinny rejs katamaranem u wybrzeży Madery z szansą na spotkanie delfinów (mi się nie udało, ale i tak było warto) oraz złapanie wiatru w żagle przed dalszym zwiedzaniem, to bardzo urokliwa opcja. Na pokładzie dostępny rum, który mnie podratował oszukując błędnik do momentu, aż przestałam się wzbraniać przed łyknięciem aviomarinu (bo żeglarka niby i wstyd było :D). Rejs jest cudny, ale wrażliwcom radzę nie rumakować, tylko zażyć lek przed wypłynięciem. Wtedy można go w pełni docenić.

Wskazówka: Rejs rezerwowałam przez drugie butikowe biuro na Maderze prowadzone przez Polaków – właścicieli strony www.wyspamadera.pl – od nich też wypożyczałam auto). Okazał się tańszy niż zakup bezpośrednio w porcie wypłynięcia w lokalnym biurze.

Nr #12
Funchal bez spinki – płynąc niespiesznie od rana do wieczora

Ogrody pełne kwiatów estrelicji i kwitnącego aloesu, XVII-wieczna twierdza w porcie, przejazd kolejką linową o zachodzie słońca nad oceanem, targ egzotycznych owoców, orzeźwiająca poncha w otoczeniu street art’u, zabytkowa katedra i muzeum Ronaldo, a nade wszystko – gwarancja słońca – o tym jest Funchal.

To tam zarezerwowałam cały pobyt i uważam, że to strzał w dziesiątkę dla osób szukających dostępu do atrakcji miasta, mnóstwa knajpek do wyboru i dobrej pogody (na południu co do zasady jest cieplej i znacznie bardziej słonecznie). Funchal to znakomita baza wypadowa do zwiedzania wszystkich części wyspy, a zarazem nie będziecie się w nim nudzić planując dwa dni na miejscu. O najlepszych miejscach na ucztę kulinarną pisałam tutaj

Przykładowy dzień zwiedzania: rano wyruszamy na spacer do portu i stamtąd rejs wzdłuż wybrzeża w poszukiwaniu delfinów. Potem lunch w tymże porcie, spacer do centrum i zwiedzanie katedry. Następnie wjazd kolejką Teleferico, która zatrzymuje się niemal przy wejściu do ogrodów Monte Palace Tropical Garden, powrót niedługo przed zachodem słońca (zobaczycie piękny widok, jak ten poniżej). Kolacja w jednej z urokliwych knajpek wzdłuż artystycznej ulicy Santa Maria.

Drugi dzień można zacząć od zwiedzania lokalnego targu Mercado dos Lavadores, na mały lunch w postaci ciepłej kanapki z wołowiną w towarzystwie ponchy zatrzymać się w kultowym barze Rei de Poncha, a potem spacer i siesta w porcie Sao Tiago. Jest tam mały lokalny bar tuż przy brzegu, z którego można obserwować piękny zachód słońca. Kolacja w dzielnicy Lido, np. restauracji Il Basilico.

Nr 13#
Szlakiem lewad i kwiatów nie z tej ziemi

Poza świetnym trekkingiem na Półwyspie Św. Wawrzyńca wystarczyło mi czasu tylko na spacer znaną i polecaną trasą Vereda dos Balcoes. Ma swój początek w wiosce Ribeiro Frio. Prowadzi przez lewadę Serra do Faial i dociera do słynnego punktu widokowego Balcoes z panoramicznym widokiem na góry i dolinę Ribeira da Metade. Spacer trwa tylko godzinę, trasa jest łatwa i przyjemna do przejścia. Jeśli chcecie zrozumieć, o co tyle szumu z tymi lewadami na Maderze, a nie jesteście urodzonymi piechurami, to jest idealne miejsce dla Was.

Co zatem warto zwiedzić na Maderze?

Miradouro da Raposeira (zachodnia Madera)

133… tyle zdjęć wybrałam jako tylko te najlepsze, chcąc zilustrować ten wpis. Liczba mówi sama za siebie. Za każdym zakrętem czeka widok, który zostaje pod powiekami na długo. Po prostu jedź, jedz i zakochaj się w tej wyspie.

Zostaw komentarz