14-kilometrowy most nad zatoką, 38-metrowa figura Chrystusa na wzgórzu, 6 milionów ludzi i 597 faweli, w których żyje 10 proc. mieszkańców. Copacabana, caipirinha, samba. Jak to ktoś określił – stolica radości. Czyli boskie Rio!
Przyleciałam do miasta porannym lotem z Sao Paulo. Zmęczona fizycznie po trzech dniach konferencji, ale pełna energii po spotkaniu niezwykłych kobiet z całego świata na tzw. babskim Davos. Zasypiałam na pokładzie po wczesnej pobudce. W błogim poczuciu, że za chwilę zaczynam wymarzone 3 dni w Rio otworzyłam oczy jakiś kwadrans przed lądowaniem. Oniemiałam z wrażenia! Pode mną ciągnął się długaśny most nad Zatoką Guanabara spinający brzegi Rio z Niteroi. Pod nim przepływały żaglówki. Pomyślałam, że to moje miejsce na ziemi.
Kilka dni wcześniej zarezerwowałam nocleg na Airbnb w mieszkaniu przy Rua Barata Ribeiro oddalonym o 5 minut spaceru od Copacabany. Jak Rio, to gdzież by indziej niż przy kultowej plaży…. Minus był taki, że pokój nie zawierał okien w cenie, co poza brakiem widoku jest o tyle trudne, że cała wentylacja stoi wiatrakiem nad łóżkiem. Klimatyzacji brak, w końcu to była opcja budżetowa. Gdybym miała wybierać drugi raz pewnie postawiłabym na jeden z dobrych hosteli. Znalazłam świeżą i przydatną listę: https://www.thebrokebackpacker.com/best-hostels-in-rio-de-janeiro-brazil/
Co zwiedzić w Rio de Janeiro?
#1 Historyczne centrum i dzielnica Lapa
Pierwszego dnia samotnego zwiedzania Rio postanowiłam przyłączyć się do grupy zwiedzających w ramach pieszej wycieczki z przewodnikiem z oferty tzw. „free guided tours” (do znalezienia na Tripadvisor). Bardzo często korzystam z tego rozwiązania odwiedzając różne miasta świata. Zwiedza się w profesjonalnym przewodnikiem a płaci za wycieczkę w formie napiwku, nie ma odgórnie ustalonej ceny. Do tego przyjemność dreptania po mieście z grupką nowo poznanych ludzi z całego świata – gratis.
Spacer zaczyna się na przy jednym z najbardziej fascynujących budynków w centrum Rio – Teatro Municipal. Ten eklektyczny budynek pełen jest złotych detali i przypomina miniaturę Opery Paryskiej. Teatr znajduje się na placu Cinelandia. Nazwa pochodzi oczywiście od kina. Dawniej była to ekskluzywna dzielnica miasta, pełna kin i teatrów. Cinelandia ma również przydomek „Brazilian Broadway”.
Po drodze zwiedzamy piekarnię Colombo – najsłynniejsza piekarnię Brazylii, która pamięta początki Republiki Brazylijskiej. Została otwarta w 1894 roku. Z zewnątrz piękna architektura w stylu paryskim, a w środku tradycyjne brazylijskie i portugalskie smakołyki .
Dalej idziemy przez Plac 15 Listopada (Praca XV) – jeden z głównych w cały Rio de Janeiro. To tam znajduje się pałac cesarski – Paço Imperial. To dawny dom królewskiej rodziny portugalskiej z początku XIX wieku. Obok znajduje się katedra, gdzie odbywały się królewskie koronacje. To na tym placu zniesiono niewolnictwo i to tu w 1889 roku została proklamowana Republika Brazylii.
Na bardzo oryginalny budynek trafiamy dalej w centrum. Z zewnątrz wygląda jak piramida Majów. To rzymskokatolicka Katedra Metropolitalna św. Sebastiana ukończona w 1979 roku. Mierzy 75 metrów wysokości i może pomieścić 20 tys. osób. W środku jest bardzo surowo i refleksyjnie. Nastrój tworzą setki witraży, które stanowią jedyną ozdobę wnętrza. Piękne miejsce na cichy przystanek pośrodku miejskiego zgiełku.
Na koniec docieramy do najbardziej artystycznej dzielnicy Rio de Janeiro. Przewodnik pokazuje akwedukt Carioca, który służył do transportu wody z rzeki Carioca do placu o tej samej nazwie i innych części śródmieścia. Dziś akwedukt jest znanym punktem orientacyjnym. Stąd już niedaleko do jednej z głównych atrakcji miasta. Wisienką na torcie są wielokolorowe schody autorstwa kontrowersyjnego artysty pochodzącego z Chile.
#2 Schody Selarona (Escadria Selaron)
Słynne schody mają 125 metrów i 215 stopni w całości pokrytych ponad dwoma tysiącami kafelków pochodzących z ponad 60 krajów. Stworzył je Jorge Selaron, chilijski artysta, z historią życia równie barwną jak jego dzieło. Podróżował po całym świecie zanim osiadł w Rio. W 1990 roku rozpoczął renowację zrujnowanych schodów obok swojego domu. Podobno początkowo sąsiedzi wyśmiewali go, gdy pokrywał stopnie fragmentami potłuczonych niebieskich, zielonych i żółtych płytek – kolorów brazylijskiej flagi. Początkowo był to poboczny projekt, ale finalnie stał się jego obsesją. Brakowało mu środków nawet na podstawowe utrzymanie. Sprzedawał swoje obrazy, by móc dalej rozwijać nową pasję. Lokalni mieszkańcy uważali go za szaleńca. Pierwsze płytki były resztkami znalezionymi na budowach, jednak z czasem Selaron zyskał rzesze fanów na całym świecie, którzy zaczęli przesyłać mu ceramiczne cuda i porcelanowe miniaturki z najdalszych zakątków globu. Co ciekawe motywem, który powtarza się na wielu z nich, jest wizerunek tajemniczej ciężarnej Afrykanki ręcznie malowany przez Selarona. Artysta nieustannie zmieniał i rozbudowywał zdobienia schodów uznając, że to ciągle rozwijająca się sztuka, która zakończy się dopiero w dniu jego śmierci. Tak też się stało. W 2013 roku został znaleziony martwy na swoich ukochanych schodach. Przyczyna jego śmierci do dziś nie jest znana.
To jedna z najbardziej poruszających historii i zarazem perełek sztuki ulicznej, jaką odkryłam na swoich podróżniczych szlakach.
#3 Wzgórze Corcovado z figurą Chrystusa
Słynna figura Chrystusa Odkupiciela (Christo Redentor) znajduje się w na wzgórzu o wysokości 710 metrów w parku narodowym Tijuca. Wjeżdzam na nią kolejką, podróż zajmuje około 20 minut. Wagoniki kursują co pół godziny. Na miejscu rozpościera się panorama miasta, choć na widoki trzeba chwilę poczekać ze względu na opadającą mgłę. To ten moment, kiedy znowu czuję, że to najpiękniej położone miasto świata. Moje zachwyty na egzotyką tego miejsca potęguje niespodziewane spotkanie na tarasie z mieszkańcem okolicznego lasu ????
Pomnik Chrystusa razem z podstawą mierzy 38 metrów i jest gęsto oblegany przez turystów. To znany na całym świecie symbol chrześcijaństwa, jeden z 7 Nowych Cudów Świata. Powstał między 1922 a 1931 rokiem z inicjatywy brazylijskich katolików. Otwarte ramiona Chrystusa symbolizują światowy pokój, choć różne źródła różnie to tłumaczą. Znaczenie tego pomnika dla Brazylijczyków jest dziś niejednoznaczne. Jak pisze dziennikarz Washington Post: Niektórzy postrzegają go jako hołd złożony katolicyzmowi, podczas gdy inni uważają go wyraz sprzeciwu wobec sekularyzacji społeczeństwa. Jeszcze inni, w szybko dywersyfikującym się kraju, uważają go za ogólny symbol otwartości, powitania z szeroko otwartymi ramionami. Jeden z oryginalnych twórców nazwał go „pomnikiem nauki, sztuki i religii”.
Rzeczywiście robi ogromne wrażenie, ale w wymiarze jego symboliki i bardziej z odległej perspektywy, aniżeli u samej podstawy w kłębiącym się tłumie zwiedzających.
Widok z dalszej perspektywy na wzgórze Corcovado (autor: Poswiecie – mi się nie udało zrobić tak pięknego 🙂
#4 Fawele w Rio
Zaraz po zwiedzaniu wzgórza Corcovado z figurą Chrystusa miałam w planie wjazd na Głowę Cukru, z której widać całą panoramę Rio. Z jakiegoś powodu kolejka była jednak nieczynna przez kilka godzin, stąd mój przewodnik (znaleziony w internecie przed wyjazdem i mający sporo dobrych opinii) w zamian zaproponował mi wizytę w faweli. Z początku miałam ogromne opory, w ogóle nie planowałam takiej wycieczki ze względów etycznych. Uważałam to za obrzydliwy sposób czynienia atrakcji z ludzkiej biedy. Jednak mój lokalny przewodnik wytłumaczył mi, że to działa inaczej. Lokalna społeczność otrzymuje część wynagrodzenia za wstęp (przed wejściem czeka osoba, która oprowadza po faweli) i jest to jeden z rodzajów, w jaki można ją wesprzeć.
Zachowanie należytego szacunku i bezwzględne powstrzymanie się od fotografowania mieszkańców faweli to podstawowe zasady kultury i bezpieczeństwa, o których rozmawiamy przed wejściem do faweli Santa Marta. Ruszamy na strome wzniesienie wagonikiem przypominającym ten z kolejki górskiej. Działa dopiero od kliku lat. Wcześniej mieszkańcy byli skazani na dreptanie po 700 stromych stopniach prowadzących na szczyt,
Brazyliskie firmy fundują różne programy dla mieszkańców faweli, które mają wesprzeć przede wszystkim edukację. Jadąc w górę widać dziesiątki ścian murów z przepięknymi graffiti. Są też płoty dźwigające całe wymalowane na nich obrazy. To producent farb zadbał o rozwój lokalnych talentów, przekazując im po prostu materiały do tworzenia. Powstały z tego prawdziwe dzieła sztuki ulicznej. Tak niewiele potrzeba, by komuś pomóc.
Przeciskamy się wąskimi i stromymi dróżkami w górę, widoki wokół są smutne. Dachy z fragmentów blach, rozpadające się konstrukcje malutkich domów na wzgórzu. Mijamy boisko piłkarskie Docieramy w końcu na taras, gdzie stoi pomnik Michaela Jacksona. To lokalny bohater. Kilkanaście lat temu przyjechał do Santa Marty nakręcić tu swój teledysk do piosenki „They don’t really care about us”, która stała się swoistym hymnem ubogich mieszkańców, o których świat zapomniał.
Wyprawę kończymy na tarasie, z którego rozciąga się niesamowity widok na panoramę Rio. Stąd wysyłam do nieba kartkę w ramach najpiękniejszej akcji, o jakiej słyszałam dla uczczenia pamięci bliskiej osoby „Postcards to Dad”.
#5 Głowa Cukru z panoramą Rio (Pao de Acucar)
Słodka nazwa wzniesienia wzięła się z jego stożkowatego kształtu. Wysoki stożek z zaokrąglonym szczytem był niegdyś produktem końcowym procesu, w którym surowy cukier importowany z regionów uprawy, takich jak Karaiby i Brazylia, został przetworzony w cukier biały. W takiej formie cukier rafinowany był produkowany i sprzedawany do końca XIX wieku, kiedy wprowadzono cukier granulowany i kostkę.
Wjazd na Sugarloaf Mountain, czyli Głowę Cukru, jest przygodą samą w sobie i dobrym oddechem po emocjonalnie trudnej wyprawie do faweli. Z kolejki rozpościera się widok na zatokę i plaże Copacabanę i Ipanemę. Jednak największa uczta dla oczu czeka na szczycie góry.
Kolejka rusza ze stacji naziemnej nieopodal urokliwej plaży w zatoczce u podstawy Morro da Babilonia. Pierwszy przystanek ma na niższym szczycie Morro da Urca.
By dotrzeć na szczyt Głowy Cukru (Pao de Acucar) trzeba się przesiąść. I wtedy docieracie do raju. Warto zrobić przystanki na obydwu stacjach, zaś na ostatniej delektować się widokami do zachodu słońca.
#6 Artystyczny klimat Santa Teresa
Dzielnica Santa Teresa jest położona na wzgórzu. Znana z urokliwych, krętych uliczek, dekady temu była dzielnicą willową zamieszkiwaną przez najzamożniejszych mieszkańców. Dziś skupia lokalną bohemę. Małe dzieła sztuki ulicznej na każdym rogu, galerie i przytulne knajpki tworzą nadzwyczajny klimat tego miejsca. Lokalni artyści potrafią stworzyć niezwykły obraz nawet na rozpadającym się płocie i wykorzystać stary fragment latarni do oryginalnego graffiti. Po prostu cudo!
To nie jest paryski Montmartre ani uliczki Barcelony przesiąknięte sztuką. To miejsce jedyne w swoim rodzaju, gdzie króluje sztuka ulicy. Powala na kolana!
#7 Plaże Copacabana i Ipanema
Rio oferuje tyle atrakcji, że na plaże trafiałam późnym popołudniem albo wieczorem. I to jest bardzo dobry moment, bo nadmorskie promenady w Rio na czele z tą przy Copacabanie, tętnią życiem do późnych godzin nocnych. Ze względu na temperatury w ciągu dnia życie sportowe na Copie rozkręca się o 22. Zupełnie typowym jest widok amatorskich drużyn siatkówki grających późnym wieczorem na plaży, bawiących się dzieci i spacerujących rodzin. Do tego dziesiątki barów z muzyką gitarową na żywo, serwujących dźwięki samby i salsy przy akompaniamencie najlepszej lokalnej caipirinhi. Dookoła mnóstwo radosnych, serdecznych ludzi. I jak tu się nie zakochać w takim klimacie?
Jak się bezpiecznie przemieszczać?
Rio zwiedzałam sama, więc starałam się zachować szczególne środki ostrożności. Wbrew opinii to nie jest niebezpieczne miasto, ale podczas mojego pobytu (maj 2015) byłam uprzedzona, że warto stosować się do kilku reguł. Na przykład robiąc zdjęcia telefonem dobrze jest się rozejrzeć, czy nie ma wokół grupy nastolatków, z których ktoś czai się, by podbiec i wyrwać urządzenie. To samo dotyczyło biżuterii, drogich dodatków czy sprzętów – po prostu najlepiej ich nie eksponować chodząc po mieście.
Stosowałam się do tych zaleceń i nie czułam się zagrożona. Okolice plaż i centrum zwiedzałam pieszo, a dalsze odcinki taksówką łapaną z ulicy. Są bardzo tanie i za równowartość kilkunastu złotych dociera się właściwie wszędzie. Wieczory spędzałam w barach z muzyką na żywo rozsianych przy Copacabanie, dlatego wracając do mieszkania po 21 i później bezwzględnie korzystałam z taksówki.
Absolutnym wyjątkiem bezpieczeństwa są fawele. Pod żadnym pozorem nie wolno tam wchodzić samodzielnie, w grupie czy jakkolwiek, jeśli nie macie lokalnego przewodnika. Fawelę Santa Marta, najbardziej znaną w Rio, zwiedzałam z wynajętym przewodnikiem.
Plan zwiedzania Rio de Janeiro na 2-3 dni
Dzień 0
Jeśli przylatujecie wieczorem, koniecznie wybierzcie się na spacer wzdłuż Copacabany, żeby poczuć klimat miasta, które żyje intensywnie po zmroku.
Dzień 1
Rano wycieczka po historycznym centrum i dzielnicy artystycznej Lapa z oferty „free guided tours” (do znalezienia na Tripadvisor). Wycieczka kończy się wczesnym popołudniem na słynnych schodach Selarona. Lunch w jednej z klimatycznych restauracji na Lapie. Późnym popołudniem spacer wzdłuż Copacabany i Ipanemy. Wieczór w jednym z klubów z muzyką na żywo przy Copacabanie.
Dzień 2
Wycieczka na wzgórze Corcovado z pomnikiem Chrystusa. Potem przejazd do faweli Santa Marta (tylko i wyłącznie z lokalnym przewodnikiem!). Spacer po uliczkach klimatycznej dzielnicy Santa Teresa słynącej ze sztuki ulicznej i lunch w lokalnej knajpce. Po południu wjazd kolejką na Głowę Cukru (Sugar Loaf) z cudownymi widokami na Rio (najlepiej być 1-1,5 godziny przed zachodem słońca, który wygląda tam niesamowicie). Wieczór w klubie z sambą.
Gdzie na sambę?
Podrzucam dobrych kilka adresów z muzyką na żywo:
Bip Bip, R. Alm. Gonçalves, 50 – Loja D – Copacabana
Renascença Club, Rua Barão de São Francisco 54, Andarai (dalsza wyprawa, 15 km od plaży w głąb miasta)
Bar Carioca da Gema, Av. Mem de Sá, 79 – Centro (bardzo blisko schodów Selarona)
Dla wielbicieli nastrojowych klimatów muzyka gitarowa na żywo w jednym z barów wzdłuż Copacabany będzie idealnym scenariuszem na wieczór.
A zanim na wszystkim uda się zaplanować jakąkolwiek podróż i odwiedzić takie miejsca na żywo, polecam sambę po domowemu w ramach akcji #zostanwdomu #koronawirus: KLIK i obyśmy doszli do takich efektów: KLIK.
PS. Przed wyjazdem do Brazylii tak właśnie – przez Youtube – uczyłam się sambowych kroków.